„Pamiętaj, synu, nazwać napalonego muzułmanina napaleńcem to jak obrazić Boga!” – tymi słowami pozwalam sobie rozpocząć tę pierwszą od długiego czasu notkę na moim blogu. Niedawno bowiem otrzymałem na Facebooku kolejnego ciekawego bana z równie ciekawym uzasadnieniem.
Sytuacja wyglądała tak: Miriam Shaded, skądinąd znana w Polsce aktywistka pochodzenia syryjskiego, prezes Fundacji Estera, otwarcie sprzeciwiająca się islamizacji Europy, wrzuciła na swój profil screena z rozmowy z pewnym człowiekiem podającym się za uchodźcę z Syrii lub Pakistanu (ciężko stwierdzić na 100% skąd on jest, podobno mieszka we Wrocławiu), który bez ogródek groził jej – jak by nie było osobie publicznej – gwałtem i zrobieniem z niej prostytutki, która „będzie robiła loda każdemu za darmo”. Ona na te wszystkie obelgi odpowiedziała tylko jednym krótkim „Aha”.
Ja pozwoliłem sobie to skomentować, pisząc „gratuluję zgaszenia napaleńca”. I właśnie za ten komentarz dostałem bana na 7 dni 😀 Moderator Facebooka uznał widocznie, że obraziłem przedstawiciela innej grupy etnicznej, a to podpada pod rasizm, czy też – jak to jest ujęte w regulaminie – „mowę nienawiści”. To, co ten człowiek wypisywał pod adresem Shaded, nie miało widocznie absolutnie żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że nazwałem „napaleńcem” przedstawiciela innej grupy etnicznej. Och, jaki ten napaleniec uciśniony, jakże obelżywym słowem nazwany, och, och! Zasrany bidulek! A ja pewnie jestem jakimś pierdolonym faszystą, bo zastosowałem wobec niego mowę nienawiści! Gas me now, motherfuckers, before it’s too late!
Cholerna facebookowa poprawność polityczna, za wszelką cenę.