Twarzoksiążkowym urodzinom mówię NIE!

przez |

Urodziny, urodziny, urodziny… miałem. Podobno miałem. Niedawno. Pod koniec stycznia stuknęła mi dwudziestka siódemka.

Ale jakoś nie lubię tego dnia. Nie lubię obchodzić urodzin. Te sztuczne uśmiechy od wszystkich, nieszczere życzenia wszystkiego, takie wymuszone „wszystkiego najlepszego z powodu tego, że się zestarzałeś, stówa stary”…

A w internetowej sferze życia – cała tona tego pieprzonego urodzinowego spamu!

Żeby więc uniknąć przynajmniej jednego z tych nielubianych przeze mnie aspektów zbędnego świętowania starzenia się co rok, wyłączyłem pokazywanie mojej daty urodzin na Facebooku (na NK się nie da, jednak tym się jakoś specjalnie nie przejmuję – od dawna tam już prawie nikt z moich znajomych nie zagląda).

Jeszcze rok temu miałem skrzynkę i tablicę zawaloną toną życzeń, jakichś zasranych miśków, różyczków i innych brokatowatych kiczusio-serduszków od nie wiadomo kogo. Większość – skserowana z netu metodą Copy-Paste’a. Fuj! Bleh! Żeby chociaż „życzący” wykazali przynajmniej odrobinę oryginalności. Ale nie, po co… (swoją drogą, Facebook teraz automatycznie wkleja standardową treść życzeń w tej liście świętujących danego dnia znajomych w menu po prawej – jasne, pewnie, na portalu sami analfabeci i pierdolone lenie, którym nie chce się napisać własnoręcznie kilku słów)

A teraz? Czyściutko. Tylko to, czego chciałem – życzenia tylko od kilku osób, z neta i z reala, które można policzyć na palcach jednej ręki, a które naprawdę o mnie pamiętają i nie musi im o niczym Facebook przypominać.

A pozostałym najbardziej popieprzona społecznościówka świata już o niczym z mojej strony nie przypomni. Cóż… 🙂