Taki oto news pojawił się ostatnio na łamach świetnego portalu o tematyce kresowej Kresy.pl:
Ukraiński konsul w Monachium poinformował, że mogiła Stepana Bandery ponownie stała się celem wandali.
S.Bandera również teraz „otrzymuje ciosy” – napisał na Twitterze konsul Ukrainy w Monachium, Wadym Kostiuk.
Znajdujący się na monachijskim cmentarzu grób przywódcy OUN-B został pomalowany czarną farbą – ucierpiał cokół, na którym stoi krzyż.
Należy tu nadmienić, że podobnie jak groby innych nazistowskich skurwysynów, również grób Bandery stał się nie tylko celem wycieczek wandali, ale również pielgrzymek osób o IQ mniejszym od poziomu inteligencji pantofelka (że tak po imieniu nazwę nazistów). Zarówno wizyty jednych jak i drugich na takich mogiłach stanowią pewnego rodzaju problem, z którym władze zarządzające cmentarzami widocznie nie potrafią sobie poradzić.
A przecież rozwiązanie problemu jest niezwykle proste. Wystarczy po prostu ekshumować zwłoki ludobójców i trwale je zniszczyć, na przykład poprzez kremację.
Ja proponuję ten sposób nieco wzbogacić w „pożegnanie” adekwatne do dokonań tych nawet-nie-ludzi. Otóż po skremowaniu czy też unicestwieniu truchła w inny sposób zalecałbym… wrzucenie tego, co zostało, do ścieku, ewentualnie do szamba. Tak, właśnie tam! Żeby gówno z gównem się połączyło i trafiło ostatecznie tam, gdzie jego miejsce.
Tak powinno się postępować z każdymi osobami odpowiedzialnymi za zbiorowe ludobójstwa. I to najlepiej jeszcze za życia, żeby padłszy między gówno nabrali świadomości, czym tak naprawdę są (względnie byli) i co swoją postawą prezentowali.