Jak wszyscy wiemy, w ostatnią środę w Paryżu miał miejsce atak terrorystyczny. Dwóch fanatyków islamskich wtargnęło do redakcji czasopisma satyrycznego „Charlie Hebdo” i z zimną krwią i „Allah akhbar” na ustach zastrzelili 12 osób.
Za co? Za karykatury proroka Mahometa.
Czyli dwanaście osób musiało zginąć za publikację głupich kilku rysunków!
Prezydent Hollande natychmiast nazwał to atakiem terrorystycznym. Media jednak, zarówno we Francji jak i w innych krajach, w dalszym ciągu preferują chorobliwa wręcz poprawność polityczną i boją się nawet nazwać zamachowców terrorystami…
Najwyższa pora zrozumieć, że multi kulti to jeden wielki niewypał, a taka tolerancja za wszelką cenę, jaka jest uskuteczniana w państwach zachodniej Europy, do niczego dobrego nie prowadzi. Dlatego, że te fanatyczne islamskie pierdolone kurwy uzurpują sobie prawo do wprowadzania na czyimś terenie swoich zasad i wymierzania sprawiedliwości.
Słuchałem dziś rano audycji w radiowej Jedynce, w której toczyła się dyskusja o granicach wolności słowa w kontekście ataku w Paryżu. Jeden z dysputantów stwierdził, że to w gestii społeczności muzułmańskich leży zniwelowanie zagrożenia w postaci tych kilku procent fanatyków gotowych zabijać innowierców „w obronie jedynie świętej wiary”.
Obawiam się jednak, że nawet gdyby te społeczności zwarły szeregi, to i tak nie będą w stanie wyeliminować tych popierdolonych jednostek. Zresztą chyba żadna społeczność, mniejsza czy większa, nie jest w stanie dokonać takiego „oczyszczenia z intelektualnego gówna”.
Na takich śmieci są tylko dwa naprawdę skuteczne sposoby: odesłanie ich z powrotem tam, skąd przyszli, i nie wpuszczanie ich do siebie z powrotem, lub kara śmierci. Czas najwyższy któryś z tych sposobów wdrożyć w życie.